Opatrzność
Mam kolegę, który wierzy w opatrzność. Że jakaś mistyczna siła czuwa nad nim i jego życiem. Uważam to za złudzenie - i wiele historii z mojego życia jest na to poparciem. Ale moja niewiara nie daje mi żadnej mocy. Mogę się stresować i bezradnie machać rękami, nie mogąc realnie nic zmienić. Myślę nawet, że niektóre sytuacje potoczyłyby się dla mnie lepiej, gdybym mógł się nie stresować, nadal będąc tak samo bezsilny. Paradoksalnie, z naszych dwóch suboptymalnych podejść jego wydaje mi się lepsze. Ale to czysto teoretyczne rozważanie, bo takiej wiary nie można sobie wybrać, a jak się ją raz utraci, to trudno odzyskać. Natomiast wydaje mi się, że słabo jest w kłopotach być otoczonym takimi osobami. Bo łatwo przychodzi im pomyśleć "to jakoś się ułoży" - zwłaszcza, że to nie ich problemy - i nie udzielić żadnej pomocy w momencie, kiedy była by potrzebna.